Teściowa zawsze narzekała, że nic od niej nie chcemy. Gdy poprosiłam ją o drobną przysługę, zrobiła z tego aferę na całe osiedle.

Teściowa zawsze narzekała, że nikt nie prosi jej o pomoc. Pewnego dnia postanowiłam to zmienić i poprosiłam ją o drobną przysługę. Ale zamiast wsparcia, dostałam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam…

Gdy sąsiedzi zaczęli patrzeć na mnie z ukosa, a mąż tłumaczył, że „to przecież tylko mama”, coś we mnie pękło. Takiego zakończenia tej historii nikt by się nie spodziewał…

Teściowa i jej wieczne narzekania

Od lat słyszałam, jak teściowa utyskuje na wszystko. „Nic ode mnie nie chcecie, traktujecie mnie jak powietrze” – mówiła za każdym razem, gdy odwiedzaliśmy ją z mężem. Jej żale przypominały mi płytę puszczaną w kółko. Przez jakiś czas ignorowałam jej narzekania, ale kiedy ostatnio podniosła głos w obecności sąsiadów, coś we mnie drgnęło. Może rzeczywiście warto dać jej szansę?

Drobną przysługa, wielki dramat

Nadszedł dzień, kiedy potrzebowałam pomocy w odebraniu córki ze szkoły. Byłam uziemiona w pracy, a mąż miał ważne spotkanie. Zadzwoniłam do teściowej. „Mamo, mogłabyś odebrać Małgosię? To tylko godzinka. Podrzucę ci klucze do mieszkania, bo zapomniała lunchboxa” – powiedziałam, licząc na jej entuzjazm. Przecież zawsze mówiła, że chce się angażować.

Zamiast odpowiedzi usłyszałam westchnięcie. „Ja? Odbierać dziecko? Czy wy mnie tu za służącą macie?” – warknęła. Myślałam, że żartuje, ale jej ton wskazywał na coś zupełnie innego. „Dobrze, zrobię to, ale pamiętaj, że mam swoje życie” – dodała, zanim się rozłączyła.

Gdy przysługa przeradza się w spektakl

Myślałam, że to koniec problemów. Jakże się myliłam! Po południu zadzwoniła moja sąsiadka, pytając, czy wszystko u mnie w porządku. „Twoja teściowa była pod szkołą i narzekała, że musiała rzucić swoje plany, bo jej synowa nie potrafi sobie poradzić z własnym dzieckiem” – powiedziała z wyraźnym zażenowaniem w głosie.

Kiedy wróciłam do domu, na klatce schodowej czekała mnie niezła niespodzianka. Teściowa zdążyła już opowiedzieć wszystkim, jak bardzo jest wykorzystywana. „Nie jestem robotem!” – krzyczała, podczas gdy sąsiadka z naprzeciwka kiwnęła głową w zrozumieniu.

Kulminacja: rodzinne starcie

Wieczorem, kiedy mąż wrócił z pracy, od razu usłyszał wersję mamy. „Twoja żona traktuje mnie jak służącą!” – zaczęła, zanim zdążyłam coś powiedzieć. „Mamo, przesadzasz” – próbował załagodzić sytuację, ale bezskutecznie. Wybuchła awantura, która skończyła się jej dramatycznym wyjściem.

Byłam wściekła. Próbowałam wyjaśnić mężowi, że to tylko drobna przysługa, ale on wciąż tłumaczył jej zachowanie. „Wiesz, jaka jest. Lepiej nie prosić jej o nic” – powiedział z rezygnacją.

Prawda wychodzi na jaw

Kilka dni później dowiedziałam się od sąsiadki, że teściowa celowo rozkręciła aferę, bo… chciała zwrócić na siebie uwagę. „Myślałam, że zyskam więcej szacunku, jak pokażę, ile się poświęcam” – powiedziała mi w rozmowie, która miała wyjaśnić sytuację.

Poczułam się zdradzona, ale zrozumiałam, że jej wieczne narzekania były tylko maską. Tak naprawdę czuła się samotna i niedoceniana. Nie zmieniało to faktu, że jej zachowanie było nie na miejscu. Od tamtej pory nasze relacje stały się chłodniejsze, a ja postanowiłam, że więcej nie poproszę jej o nic.

A co Wy myślicie o takiej sytuacji? Czy postąpilibyście podobnie jak bohaterka? A może znaleźlibyście sposób, by rozwiązać to inaczej? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!

error: Treść zabezpieczona !!